Przebudzenie
Część 1, Przebudzenie
Krzyki zmusiły ja do otwarcia oczu. Z wysiłkiem zrobiła to, po czym zamrugała. Padało na nią ostre światło jarzeniówek szpitalnych, umieszczonych nad nią. Wokół biegało kilkunastu ludzi w białych kombinezonach i maskach, pokrzykując do siebie i robiących coś przy licznych aparaturach wpomieszczeniu. Jeden z nich pokazał jej ruchem ręki, że ma się podnieść do pozycji siedzącej, po czym pomógł jej to zrobić. Natychmiast dostała zawrotów głowy i musiała się przytrzymać barierki przy łóżku, czując dziwny ból w łopatkach. Nie rozumiała, co się wokół niej, dzieje, ani co robią co wszyscy ludzie. Czuła lekka niechęć do tego, prawdopodobnie spowodowaną atencją, całkowicie skupioną na niej. Nie wiedziała skąd, ale miała pewność, że za tym nie przepada.
Jeden z biegających wokół ludzi poświecił jej latarką w oczy, inny zmierzył temperaturę, a jeszcze inny sprawdził puls. Cały czas konwersowali między sobą, zapisując coś na podkładkach i prowadząc zawzięte dyskusje. Po jakimś czasie zaczęli opuszczać pomieszczenie, przechodząc przez metalowe, ciężkie drzwi naprzeciw łóżka dziewczyny. Gdy został jeden, przypiął jej nogi pasami i wyszedł za resztą, zostawiając ją samą z własnymi myślami. Zaczęła się zastanawiać, skąd się w sumie wzięła w tym miejscu, nie pamiętała nic sprzed obudzenia się w tym pomieszczeniu. Rozejrzała się, dokładniej rejestrując otoczenie. Miała bardzo dobry wzrok, widziała najmniejsze szczegóły. Pociągnęła nosem i wyczuła mocniejszy zapach medykamentów, leżących nieopodal na stole. Po chwili do jej uszu dotarły dalekie dźwięki kroków, drzwi otworzyły się i wszedł wysoki, ciemnowłosy mężczyzna bez maski, jak inni do tej pory. Uchwycił jej spojrzenie i uśmiechnął się.
- Witaj, mała. Pewnie zastanawiasz się, co tu robisz, kim jesteś, a także kim jesteśmy my. Na wszystkie pytania ci odpowiem, lecz może nie teraz i nie w tych warunkach. - ruchem ręki kazał ja rozpiąć, po czym pomógł jej podnieść się do pozycji siedzącej. Po chwili wziął jej rękę i zarzucił sobie na ramię, pomagając jej wstać. Spojrzała na niego i otworzyła usta, lecz po chwili je zamknęła. Miała wrażenie, że nie jest w stanie wydać z siebie głosu. Mężczyzna poprowadził ją, chwiejącą się, do drzwi. Wyszli na korytarz i podążyli nim. Poparudziesięciu krokach próbowała sama iść, co też się jej udało, otrzymując aprobujące kiwnięcie głową. Po jakimś czasie wyszli z budynku, przechodząc przez patio w kierunku małego, prywatnego samolotu. Siadając w samolocie, zauważyła, że ma z tym problem. Mężczyzna zaśmiał się.
- Dopiero zauważyłaś? Masz skrzydła, kochanie.
Spojrzała przez ramię i znieruchomiała, zaszokowana. Otóż była dumną posiadaczką pary skrzydeł - czarnych, wyglądających niczym anielskie.
- Złóż je, moja droga. Pomyśl o tym, a zmienią się w zwyczajny tatuaż na Twoich plecach. - nakazał jej towarzysz. Skupiła się i opadła na siedzenie, czując się już normalnie.
- No i świetnie! Widzę, że szybko pojmujesz, zdolna jesteś. Teraz lecimy do mojego prywatnego domu, gdzie masz wydzielony apartament z laboratorium, żebyśmy mogli Cię nadzorować. Bo widzisz, ludzie z reguły nie mają skrzydeł.
Słuchała go z uwagą, póki nie zasnęła.
- Hej, mała! Pobudka! Czas wysiadać i zapoznać się z nowym domem.
Wstała i chwiejąc się, wyszła z samolotu. Wokół niej rozciągał się tak cudowny widok, że zapadło jej dech w piersi. Wokół niej były stepy, ciągnące się daleko w obie strony, gdzieś za nimi połyskiwały szczyty odległych gór.Wylądowali na krótkim pasie startowym obok nowoczesnego, niewysokiego apartamentowca.
- Witaj w domu, Megan.
autor: Asuramaru Tepes
Komentarze
Prześlij komentarz