Opowiadanie

Wstęp 
W innym wymiarze, odległym od naszego, istnieje pewien świat - Terador. Jest to piękne królestwo, złożone z wielu terenów, zwanych dzielnicami. W każdej z nich mieszkają inne istoty, żyjąc we względnej zgodzie. Pośrodku Teradoru jest jego stolica, Wiser, ogromne miasto, centrum spotkań wszystkich gatunków i miejsce życia czterech frakcji ludzkich. Pierwsza z nich, Magrets, to najbardziej liczna frakcja, mająca bardzo duże wpływy na władzę. Są to ludzie dumni, władający czystą magią i uczący swoje dzieci często w osobnych szkołach. Najlepszymi strzelcami i dobrymi technikami w Teradorze są przedstawiciele drugiej frakcji - Shootring. Wprost fioła mają na punkcie prawa, jest ono dla nich świętością. Kolejna frakcja, Bloodes, porzuciła zwykle człowieczeństwo dawno temu, w górach, i przemienili swoje ciała na kształt wilków. Talentem technicznym dorównują Shooteringom, ale ich specjalnością są trucizny i wysoka wytrzymałość. Ostatnia z frakcji, mieszkająca w większości na obrzeżach i najmniej liczna, to Swordheads. Władający mieczami i ich magią, najlepsi kowale w całym Teradorze - jednakże powoli odchodzący w zapomnienie. Ich podstolicą jest Narsia, piękne miejsce. I na obrzeżach tego właśnie miasteczka, we frakcji Swordheads, narodziła się pewnego dnia dziewczynka, którą nazwano Destiny.

Część 1 'Erailer'

Deedee, ile razy jeszcze zawalisz sprawę? Mówiłem ci setki razy, myśl o tym co robisz, gdy tniesz! - nadbiegł zirytowany mentor Destiny, wymachując rękami. - Machasz mieczem jak patykiem, nie zajdziesz daleko, siejąc wokół siebie zniszczenie w ten sposób!
  Deedee opuściła miecz. Była średniego wzrostu szczupłą brunetką o błękitnych oczach. Westchnęła. Skierowała wzrok w stronę dworku, w którym mieszkała, i w oknie dojrzała twarz jej matki. Odwróciła głowę i spojrzała znów na mentora, który burczał coś zły pod nosem, naprawiając kukłę, na której ćwiczyli. Wkrótce po jej narodzinach sąsiedzkie królestwo TerradoruAnilon, najechało na kilka dzielnic. Ojciec Deedee pojechał na wojnę, lecz jedyne, co po nim wróciło, to jego miecz. Musiała zająć miejsce swojego ojca i zasłużyć na jego miecz, starożytny i potężny Erailer, wykuty setki lat wcześniej podczas ery panowania Swordheadów. Z zamyśleń wyrwał ja głos przewodniczącej pokojówek, dużej i groźnej pani Broderick, tnący powietrze niczym gilotyna. Deedee na jej widok stanęła prosto i wygładziła rękaw bluzy. Kobieta zatrzymała się przed dziewczyną i spojrzała na nią z góry.
Deedee, twoja matka zdecydowała, że zostaniesz wysłana na nauki do prestiżowej szkoły w Wiser.
Młodą Swordhead zamurowało.
- Pakuj się, dziś po ciebie przyjadą.
- Ale... Skąd ten pośpiech? - wykrztusiła Destiny, oddając mentorowi miecz i wycierając ręce.
- Nie pytaj, tylko rób co mówią! - ofuknęła ją pani Broderick i odwróciwszy się na pięcie podążyła w stronę domu, a za nią niezbyt zadowolona Deedee.

Gdy dotarła do pokoju, podeszła do okna i wyjrzała na zewnątrz, na rozpościerające się ogrody na terenie ich posiadłości. Nie bez powodu były uważane za jedne z najpiękniejszych w NarsiiDziewczyna westchnęła, wiedząc, że żegna się z tym widokiem na przynajmniej parę miesięcy - szkoła, do której jechała, była zbyt daleko, żeby jeździć do Narsii choćby na weekendy. Z żalem odwróciła wzrok i szybko się spakowała, chcąc mieć to z głowy. Nagle usłyszała pukanie do drzwi.
- Mogę wejść? - jej mentor miał zatroskany głos.
- Nawet nie pytaj. - cieszyła się, że sam na sam mogą zachowywać się normalnie. Jej mentor był nieoficjalnie również jej przyjacielem, osobą, do której mogła się zawsze zwrócić. Wszedł do pokoju szybko, trzymając coś w dłoni.
- Co tam masz? - rzuciła zaciekawiona.
- Dziś ci naprawdę dobrze szło, ale wiesz, że pani Broderick nie podobałoby się, gdybym cię pochwalił. - zachichotał. -  Postanowiłem, jako strażnik twoich cennych przedmiotów rodowych, dać ci miecz ojca. - spoważniał. - Czasy są niepewne, napięcia między gildiami są coraz częstsze, frakcje walczą o władzę... Wiesz, jak korzystać z miecza, ale pamiętaj - uniósł ostrzegawczo palec - Erailer jest potężny, skrywa w sobie niezwykłą magię, której bał się nawet twój ojciec. Pamiętaj, co mówiłem o przepływie magii, a będzie dobrze.
Deedee była zaskoczona, nie sądziła, że mentor tak szybko się zgodzi na to, by otrzymała miecz. Wzięła go do rąk i poczuła tak mocne uderzenie mocy, że się lekko zachwiała na nogach. Mentor pokiwał głową.
- Bez tego miecza Twoja moc jest niewiele wyższa od innych uczniów, jednak gdy będziesz z niego korzystała, osiągnie ona nawet poziom mistrzów z Wiser. Musisz bardzo dużo trenować, Destiny... Musisz być najlepsza. - dodał i zostawił ją samą z dzwoniącymi jej w uszach ostatnimi słowami.
Gdy wybiła pełna godzina, dziewczyna wstała, przypięła do pasa Erailer i wzięła swoje rzeczy - nie lubiła, gdy służba ją wyręczała w czymkolwiek. Zamknęła cicho drzwi pokoju i zeszła po schodach do holu, gdzie czekała jej matka, mentor i jakiś mężczyzna. Mentor odwrócił się i zajął rozmową ich gościa, podczas gdy ona i jej matka stały naprzeciw siebie, nie patrząc.
Deedee nie dała rady nic wykrztusić, jej matka podeszła i uścisnęła ja krótko, wracając po ułamku sekundy na poprzednie miejsce. Mentor ujął swoją podopieczną pod ramię i wyprowadził na dwór.
- No to, moja droga, nadszedł czas pożegnania! Żałuję, że nie mogłem pouczyć Cię dłużej, zajrzyj do nas czasem! - uśmiechnął się i otworzył drzwi powozu, którym Destiny miała pojechać do Wiser. Dziewczyna przycupnęła wewnątrz na aksamitnym siedzeniu, pomachała wszystkim i ruszyli. Wysunęła szybko głowę za okno.
- Do zobaczenia, Rafael! - krzyknęła. Mentor otworzył usta, zaskoczony i wyglądał, jakby chciał coś powiedzieć, ponieważ Deedee pierwszy raz zwróciła się do niego po imieniu. Tymczasem ona, zadowolona z siebie, zamknęła okno, i mając przed sobą perspektywę całonocnej podróży oparła głowę o ściankę powozu i zasnęła. 

                                                                                                   autor: Asuramaru Tepes

 22 września 11:1

4

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Dmitry Głuchowski autor "Metra 2033/35"- raz jeszcze.